Geoblog.pl    marcin954    Podróże    Podążając szlakami kupców dawnej Hanzy zwiedzamy państwa wschodniego wybrzeża Bałtyku.    Wilno - historyczne miasto I i II Rzeczpospolitej i Wielkiego Księstwa Litewskiego
Zwiń mapę
2009
26
sie

Wilno - historyczne miasto I i II Rzeczpospolitej i Wielkiego Księstwa Litewskiego

 
Litwa
Litwa, Wilno
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3095 km
 
Z okien autobusu jak się jedzie od północy Wilno prezentuje się jako beznadziejnie wielkie blokowisko, lecz jesteśmy na tego typu widok przygotowani, ponieważ wyczytaliśmy że sowieci w czasach swego panowania nastawiali bloków gdzie się tylko dało. Bloki nie są jeszcze tak beznadziejne aby rozpaczać, te we wschodnich Niemczech są gorsze. :P

W Wilnie jak zauważyliśmy już było mocno ciepło, w zasadzie lekko upalnie - to już nie był ten lekki chłodek jak na północy. Na stacji autobusowej od razu kupujemy bilety na następny dzień na wieczorny autobus do Warszawy. Po wykonaniu tego jakże trudnego zadania - Ania w końcu może gadać po polsku bo jest rozumiana, kierujemy się ulicę Pylimo do naszego hotelu o nazwie Mikotel. Znajdujemy jakiś plan przy dworcu, patrzymy jak trafić - wychodzi ze łatwizna, prosto i w lewo... Hotel jest w samym centrum blisko starówki, tak jak wszystkie pozostałe w naszej podróży. Trafiamy do recepcji, dostajemy pokój, tachamy graty na górę bo nie ma windy O-: ani dostępu do internetu a koszt to 240 litów czyli jakieś 70 euro za dobę! Pokój w porządku, jest nawet telewizor i niezła pościel - zgrzyt w łazience kiedy się okazuje, że wanna w kabinie to jakiś złom! No ale nic - postanawiamy się tym nie martwić - to tylko jedna noc, jutro zjemy śniadanie i spadamy. Tymczasem wybieramy się do miasta bo już nie mogliśmy się doczekać. Wilno - miasto naszych przodków... :-)

Najpierw udaliśmy się na starówkę, a że najbliżej z hotelu było do Ostrej Bramy tam skierowaliśmy swoje kroki. Aby tam dojść musieliśmy pójść na ulicę Bazilijonų gatvė i kawałek prosto. Po litewsku Ostra Brama nazywa się Aušros Vartai i takiej nazwy trzeba szukać na planie - z Ostrej Bramy wybiega ulica o tej samej nazwie (po polsku Ostrobramska). Była to dawna brama miejska wzniesiona na początku XVI wieku w stylu gotyckim i wraz z przylegającym do niej fragmentem muru obronnego stanowi jedyną pozostałość dawnych fortyfikacji miejskich w Wilnie. Od strony wewnętrznej bramy znajduje się kaplica Ostrobramska z obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej Królowej Korony Polskiej (Matki Boskiej Miłosierdzia) - klasycystyczna, wzniesiona w 1829 r. Ostra Brama to tez miejsce wydarzeń historycznych - tutaj podczas Insurekcji Kościuszkowskiej Polacy odnieśli zwycięstwo nad Moskalami - to ocaliło zabytek. Kryptonim Ostra Brama nazwaną akcję Armii Krajowej z 1944, mającą na celu oswobodzenie Wilna z rąk niemieckich zanim nadejdą Sowieci.

Przeszliśmy dalej już na tę odnowioną część starówki. budynki na wileńskiej starówce mają klasycystyczny kształt i są przeważnie białe bądź beżowe. Całość robi naprawdę wrażenie monumentalizmu i można odnieść wrażenie iż miasto budowano z rozmachem. Przeszliśmy ulicą Aušros Vartų gatvė w Didžioi Gatvė, aby obejrzeć budynek z którego Adam Mickiewicz udał się na emigrację - jest tam tablica pamiątkowa, po czym ruszyliśmy w dół w stronę katedry wileńskiej. Po drodze jeszcze odwiedziliśmy kilka bocznych ulic i Kościół Misjonarzy - wnętrze. Katedra wileńska została zbudowana w klasycystycznym stylu - oprócz kolumn i portyków, widać tam rzeźby we frontowej ścianie świątyni. Weszliśmy do środka, razem z grupą turystów. Później skierowaliśmy swoje kroki na Zamek Górny. Wjechaliśmy tam po stromym pagórku wagonikiem podobnym do tych na kolejkach linowych płacąc za to 1 lita. Na górze jest jedna baszta, w której jest ekspozycja - skorzystaliśmy też z okazji aby spojrzeć na Zamek Dolny, aktualnie już prawie w całości odbudowany. Zeszliśmy na dół krętą ścieżką tym razem nie korzystając z wagonika. Doszliśmy do pomnika Adama Mickiewicza i skręciliśmy w kierunku cmentarza na Rossie.

Przy Ostrej Bramie podeszła do nas starsza kobieta, miejscowa Polska i zaproponowała nam egzemplarz gazety miejscowych Polaków za dwa lity. Kupiliśmy. Opowiedziała nam nieco o Wilnie, o tym co się teraz w mieście dzieje, trochę ponarzekała na władze miasta...

Cmentarz na Rossie jest dla mnie bardzo ważnym miejscem, ponieważ jest to jedna z polskich narodowych nekropolii - pochowano tam między innymi Joachima Lelewela, Adama Piłsudkiego oraz innych ludzi kultury, sztuki i nauki - Polaków, Litwinów i Białorusinów. Cmentarz ten ma wielkie znaczenie dla naszej historii jak i kultury. Na Rosse dojść dość łatwo ze starówki - należy znaleźć ulicę Rasu Gatvė i pójść nią do końca mijając skrzyżowanie z główną drogą Zarasu gatvė oraz przejazd kolejowy. Cmentarz po waszej prawej stronie. Po obejrzeniu cmentarza skierowaliśmy kroki na cmentarz Bernardyński. Ze starówki idzie się tam przez Užupio gatvė i potem przez Polocko gatve - cmentarz i okolica to dzielnica Zarzecze. W przypadku cmentarzy warto pytać o wskazówki miejscowych - wielu doskonale wie jak znaleźć te nekropolie i całkiem sporo ludzi mówi po polsku. Niektórzy Litwini reagują negatywnie jak się rozmawia po polsku. Na cmentarzu Bernardyńskim zachowały się kolumbaria i znacznie większa ilość grobowców niż na Rossie. Groby na Rossie niszczyła armia radziecka - żołnierze wycinali duże drzewa tak aby opadały one na grobki niszcząc je - tylko Rosjanie i komuniści są zdolni do czegoś takiego, ale biorąc pod uwagę ich zachowania w czasach komunizmu nic mnie już zdziwi w tym temacie... Oba cmentarze wymagają renowacji i aż dziw bierze dlaczego Litwini nie dbają o nie skoro ich rodacy też są tam pochowani. Może chodzi o to iż Rossa jest polską nekropolią narodową a cmentarz Bernardyński już od dawna jest uznawany za zabytkowy i prawnie chroniony a zdecydowana większość pochowanych to Polacy?

Litwini. Jako naród są dość dziwni. Są OK w takich kontaktach jak np. w sklepie jak się coś kupuje, ale reagują dziwnie na dźwięk polskiej mowy i jak nie chcą rozmawiać po polsku, to trzeba kombinować po angielsku, jak to nie wychodzi (często) to używa się rosyjskiego. Po rosyjsku mówią bez zastrzeżeń :-O Poza tym można odnieść wrażenie, że są leniwi, bo np. w restauracjach czasami widać personel oparty o ściany. Wielu miejscowych mówi jednak po polsku i nie ma żadnych kompleksów w udzielaniu informacji czy nawet krótkim pogadaniu. Na ulicy powszechny jest rosyjski, potem litewski i stosunkowo rzadko polski, ale spotkaliśmy miejscowych młodych ludzi, którzy mówili po polsku. Napisy po rosyjsku czy po polsku bardzo rzadko i co najbardziej mnie zaskoczyło - wszelkie restauracje na starówce czy sklepy - wszędzie napisy jedynie po litewsku, nawet po angielsku prawie nie było!

Narodowości Wilna. Z tego co wiem Litwinów jest około 55%, reszta to Polacy, Rosjanie, Białorusini, Ukraińcy. Przed wojną w mieście dominowali Polacy i było ich jakieś 2/3 ludności, do tego 1/4 Żydów, reszta pozostałe narodowości. Część Polaków którzy przeżyli wojnę, wyjechało do Polski na Ziemie Odzyskane co wydatnie zmniejszyło populację polską. Później w latach 50-tych na fali repatriacji Wileńszczyznę opuściło około 50 tys. Polaków, w tym prawie cała inteligencja. Dzisiaj Polacy są najgorzej wykształconą grupą narodową, ale nadrabiają straty i wśród polskiej młodzieży jest największy odsetek zdających na studia. W Wilnie mniejszość polska jest na tyle liczna, iż można kupić bez problemu polskie książki, lecz nie wszystkie księgarni je prowadzą - gazet polskich nie ma w kioskach. Rosjanie mają obywatelstwo - odmiennie jak w Estonii i na Łotwie, gdzie ludzi osiedlonych po 1940 r. i nie znających języka narodowego pozbawiono obywatelstwa - muszą się oni uczyć języka narodowego aby je uzyskać. Tutaj tego nie ma i widać bardzo duże wpływy języka rosyjskiego. Litewski czasami zdaje się nie pasować nieco, bo ludzie bardzo często mówią po rosyjsku.

Żebracy. Jest ich multum na starym mieście, co wprawiło nas w zaskoczenie w połączeniu z zakłopotaniem. Rosyjskojęzyczni żebracy nagabują o pieniądze po polsku z rosyjskim akcentem przy samej Ostrej Bramie! Był jednak jeden szczególny, który usiadł przy przejściu, gdzie wszyscy turyści muszą przejść i wyeksponował swoją nogę, na której było widać ranę i postępująca martwicę! Powiem tak - czegoś podobnego jeszcze nie widziałem, zdegustowało mnie to i przyznaliśmy rację naszej starszej przewodnicze że władze miasta są do niczego. Tego typu sytuacja, iż żebracy opanowali reprezentacyjną część miasta, gdzie przebywają goście z całego świata, jest niedopuszczalna. Najwyraźniej jednak dla litewskich władz Wilna wszystko jest w porządku. )-: Głosy krytyki pod adresem władz Wilna w tej sprawie wyczytałem także w polskiej gazecie, którą kupiłem od tej Polki przy Ostrej Bramie.

Poszliśmy jeszcze na Gedimino prospektas. Jak sama nazwa wskazuje jest to szeroka ulica wysadzana drzewami, czyli rosyjski prospekt albo polska aleja. W Szczecinie jest wiele podobnych ulic. Tu Ania poczyniła małe zakupy, posiedzieliśmy w jakimś parku i potem wracając wypiliśmy doskonałe koktajle za rozsądną cenę - 11 litów za pół litrowy. Na starym mieście Ania jeszcze zakupiła sobie takie porcelanowe domki co się świeczkę doń wkłada do środka - były większe i tańsze niż te w Tallinnie czy Rydze. Zadowoleni i to bardzo zadowoleni ze zwiedzania Wilna wracamy do hotelu.

Hotel to obok żebraków druga porażka w Wilnie - nie ma w nim windy, pokój niezły, ale łazienka przypominała te jakie zapamiętałem z dzieciństwa z kolonii w jakiś PeeReLowskich ośrodkach, gdzie wszystko było do gruntu zaniedbane. Wanna w kabinie pordzewiała, brak jakichkolwiek mydeł do mycia się, wisiały jedynie dwa ręczniki. Hotel tak jak wszystkie inne, w których spaliśmy (w Turku i Tallinnie) - dwugwiazdkowy. Telewizor miał głownie rosyjskojęzyczne kanały o słabym odbiorze. Rano śniadanie - kilka kromek chleba, masełko, dżem, plasterek żółtego sera, kompot, jogurt i herbata. Poczuliśmy się jakbyśmy naprawdę byli na jakimś obozie pionierów w państwie radzieckim, permanentnie opanowanym przez kryzys. Do tego stoły pokryte jakąś ceratą, ściany brudno - żółto - kremowe. Padaka! Hotel Mikotel na wieki u mnie odpada. Nie polecam.

Rano po śniadaniu hotelowym, które opisałem powyżej udajemy się do Trok - litewskie Trakai, obejrzeć miasteczko i zamek na jeziorze. Bagaże trafiają do poczekalni na dworcu autobusowym - koszt 3 lity. Po powrocie z Trok, pełni nowych wrażeń idziemy jeszcze coś spożyć do miasta i żegnamy się z Wilnem, miastem Mickiewicza, Lelewela i naszych przodków.

Wieczorem odjeżdżamy autobusem do Warszawy opuszczając Litwę z żalem... Planujemy powrót w przyszłym roku.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (22)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 174 wpisy174 59 komentarzy59 1215 zdjęć1215 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
23.03.2018 - 26.03.2018
 
 
20.09.2016 - 23.09.2016