Bratysława to jedyna stolica na świecie granicząca z dwoma państwami - leży bowiem u zbiegu granic Słowacji, Austrii i Węgier. Do miasta dotarliśmy z rana i ze stacji od razy skierowaliśmy kroki na stare miasto leżące na wysokim brzegu Dunaju. Warto dodać iż miasto to dawniej leżało na skrzyżowaniu dwóch szlaków handlowych - Bursztynowego łączącego Bałtyk i morze Śródziemne oraz Naddunajskiego czyli żeglugowego.
Po dotarciu do miasta nabyliśmy miejscowe piwo - nikt nie pamięta jak się nazywało, ale pamiętamy ze było jeszcze tańsze niż w Czechach. :-) Ruszyliśmy w stronę bratysławskiego zamku, położonego na wzgórzu kilkadziesiąt metrów powyżej wód Dunaju. Sam zamek jest dość podobny do zamków w Czechach - odbudowano go w latach 50-tych XX wieku, po zniszczeniu przez pożar w czasach wojen napoleońskich. Ze wzgórza zamkowego rozciąga się rozległy widok na południe na prawobrzeżna część miasta leżącą przy samej granicy z Austrią. Tamtejsze blokowiska sprawiają wrażenie jakby rozciągały się po horyzont. bloków na południu Bratysławy jest naprawdę setki, nigdy nie widziałem tak dużego blokowiska.
Pochodziliśmy po starym mieście, - duże różnice wysokości i kilka ciekawych sklepów do których warto wetknąć nos i zerknąć co tam ciekawego leży. Całkiem ciekawe i widać, ze tej części miasta udało się uniknąć zniszczeń kilku ostatnich wojen. Jest tam gotycka katedra Św. Marcina, gdzie przez ponad 300 lat dokonywano koronacji królów węgierskich.
Bratysława historycznie nie jest miastem słowackim. Z tego co się dowiedziałem później przez I wojna światową Słowaków było tam niewielu, a najliczniejszą grupa ludności byli Niemcy a następnie Węgrzy.
Po obejrzeniu najstarszej części miasta postanowiliśmy zgodnie iż należy coś zjeść. Zjedliśmy coś dobrego za przystępna cenę. Wówczas nie wiedzieliśmy iż pociąg na wschód kraju będzie jechał długo przez góry miedzy masywami Tatr wysokich i Niżnych. Widoki niezłe.
Na Słowacji na dworcach była masa Cyganów - niektórzy trochę hałaśliwi, chociaż teraz to się może zmieniło.