Do Kudowy Zdroju trafiliśmy przez czeski Nachod, gdzie trafiliśmy idąc na piechotę przez granicę. Celnicy na granicy byli mili, aż za mili.
Samo miasto jak miasto, nie ma nic szczególnego poza widokami na okoliczne góry. Aha pensjonaty są ładne :-)
Tu zanocowaliśmy w schronisku młodzieżowym niedaleko granicy. Mieliśmy za sobą sporo piwa nabytego w Czechach, które docelowo miało starczyć na minimum dwa dni. Starczyło na jeden wieczór, spożyliśmy je w orgii chłeptania i gadania.
Rano kontynuacja podróży.