No więc przeszliśmy naszą graniczną rzekę, byliśmy w Niemczech. Z nas trzech tylko Paweł gadał jako tako po niemiecku a w zasadzie całkiem nieźle się dogadywał. Ja niemiecki znałem, ale go nie lubiłem dlatego z Krzyśkiem byliśmy biegli w innych rodzajach komunikacji werbalnej i język niemiecki zdecydowanie nie należał do naszych mocnych stron.
Należy się słowo wyjaśnienia po co żeśmy do tego Frankfurtu nad Odrą weszli i co dalej. Otóż naszym celem na tym etapie był Chociebuż (Paweł nalegał) i Peitz (ja nalegałem). Po co to się jeszcze wszystko wyda.
No więc co ciekawego można powiedzieć o tym mieście? Kilka gmachów zbudowanych w czasach pruskich - podobne lub bardzo podobne można zobaczyć na Pomorzu Zachodnim czy w Lubuskim w każdym mieście gdzie są minimum dwa skrzyżowania ;-)
Miasto ma dość bogatą historię - pełniło między innymi rolę ośrodka przerzutowego dla Niemców opuszczających tereny przyłączone do Polski.
Po krótkiej wędrówce i spożyciu kilku piw, skierowaliśmy swe szlachetne oblicza w stronę dworca kolejowego. Paweł kupił trzy bilety do Berlina. Tam będziemy nocować.