Po emocjach związanych z zamkiem Książ, zmierzamy definitywnie do Wiednia.
Znaliśmy już schronisko w Kudowie więc tam się należało przespać - były dwie drogi do wyboru jak tam dotrzeć - przez Polskę (opcja dłuższa ale wygodniejsza) i przez Czechy (opcja mozolna bo przesiadki i nieco krótsza czasowo). My wybraliśmy opcje numer dwa i już w Kralovcu po czeskiej stronie zakupiliśmy produkty spożywcze oraz piwo. Do Kudowy dotarliśmy wieczorem i było to dość specyficzne przejście przez granicę, ponieważ ja i Krzychu mieliśmy po piwie w łapach. Celnicy chyba już nas znali i wiedzieli że mamy plecaki wypchane piwami. Wiedzieli też za na własny użytek, więc nam dawali spokój.
Do schroniska tośmy ledwo weszli, bo już późno było. Cisza jak makiem zasiał, więc piwko, mycie, paciorek i spanko.