Jak zwykle lecąc do domu muszę skorzystać z transportu lotniczego, tym razem "firmy" Ryanair. Aż się bałem tego lotu.
Limit bagażu 15 kilo, dałem radę, było nawet mniej bo tylko 14,5 kilograma, dobrze że nie ważyli podręcznego, bo byliby ździebko zdziwieni wskaźnikiem wagi widząc ile waży mój lappie :P Tym razem obeszło się bez większych drak, oprócz sytuacji kiedy zapytałem się, dlatego ja muszę wszystko ściągać (czapka, buty i pasek) a muzułmanie tego nie robią. Usłyszałem, że oni tego nie robią z powodów religijnych, Ok nikt z nas nie miał już więcej pytań... Poryty kraj i poryta polityka. Naprawdę sytuacja w Zjednoczonym Królestwie do normalnych nie należy.
Samolot Ryanaira jest ciasny i zatłoczony, panuje w nim specyficzny zaduch. Wejście do toalety jest szokiem porównywalnym z wejściem do toalety firmy PKP, tyle że w PKP z roku na rok poziom usług wzrasta natomiast w Ryanairze systematycznie maleje. W matmie za zależność jakoś fajnie się nazywa, ale nie pamiętam jak - pokornie proszę o przypomnienie ;P . Prędkość pojazdu powietrznego Ryanaira obliczam na mniej więcej 12 x razy prędkość pojazdu szynowego PKP.
No nic siedzimy z chłopakami i lecimy, gadamy, dzięki temu jesteśmy w stanie przetrwać lot z grubsza w nienaruszonym stanie.
Po wylądowaniu w Szczecinie się rozchodzimy, ten lot nie było ogólnie zły. Oczywiście towarzyszył mi niepokój czy leci z nami bagaż.