Po obejrzeniu zamku Hohenschwangau idziemy według programu i biletów na drugi zamek, ten o wiele bardziej znany - Neuschwanstein.
Mieliśmy nieco czasu to się pokręcilliśmy przy kramach z klamotami dla turystów, Ania coś sobie wybrała, następnie skierowaliśmy się do zamku. Pogoda była zła, padało a myśmy w tym deszczu maszerowali do góry. Powiem tyle, że nie byliśmy sami - mrowie turystów podążało w tym samym kierunku. Zamek jak się do niego podejdzie prezentuje się okazale, jest naprawdę duży ale jakiegoś wielkiego wrażenie nie robi, ot jest po prostu duży, zbudowany na skale obiekt.
Przed wejściem jest sensowny system, że każdy ma swoją grupę. Na bilecie jest specjalny numer - my mieliśmy bodajże 37 i jak się owo 37 zapaliło, oznaczało to że możemy wchodzić. Bilety są skanowane automatycznie, więc idzie to sprawnie i szybko.
W środku otrzymujemy elektroniczne przewodniki po polsku (podobnie jak w poprzednim zamku), co było miłym zaskoczeniem.
Dobra. Krótki opis.
Neuschwanstein można przetłumaczyć jako Nowy Łabędzi Kamień. Jest to XIX-wieczny zamek neoromańsko-pseudomauretańsko-neogotycki położony w Bawarii, nad przełomem rzeki Pöllat w Alpach Bawarsko-Tyrolskich, na pograniczu niemiecko-austriackim, dwa kilometry od Schwangau.
Fundatorem obiektu był ekscentryczny król Ludwik II Bawarski. Prace budowlane rozpoczęto 5 września 1869 roku. Najpierw zbudowano bramę wjazdową, następnie wzniesiono część mieszkalną w skład której wchodziły pomieszczenia dla kobiet, wejście boczne i liczne wieże. Na szczególną uwagę zasługują niezwykle dopieszczone przez młodego króla wnętrza, bowiem każdą z komnat starannie dopracowali malarze historyczni z całego kraju. W zamku można wyróżnić jako szczególnie ciekawe Salę Tronową, Sypialnię Króla oraz Salę Śpiewaków. Pierwsza z tych komnat niemal w całości wypełniono złotem, podłogę ozdobiono mozaiką. Niestety tron z kości słoniowej, który miał stanąć na podeście nigdy nie trafił do zamku.
Sypialnię królewską, w której Ludwik uwielbiał czytać i modlić się urządzono w stylu neogotyckim. Ściany komnaty ozdobiono freskami przedstawiającymi jak żyli legendarni Tristan i Izolda. Uwagę w pokoju zwraca wielkie łoże ze zdobieniami na szczycie baldachimu w kształcie katedry. W Sali Śpiewaków odbywały się liczne koncerty muzyki wagnerowskiej - Ludwik II był patronem Richarda Wagnera. Freski zdobiące salę ukazują życie legendarnego Parsifala. Sypialnia Królewska jest największą w całym zamku. Król Ludwig II nie wpuszczał do zamku całego dworu - przywilej podziwiania bizantyjskiego przepychu rezydencji należał jedynie do nielicznych, najbardziej zaufanych osób.
Astronomiczna suma pieniędzy przeznaczona na budowę zamku oraz dziwne zwyczaje króla na tyle zbulwersowały rząd, iż postanowiono obalić niewygodnego władcę. 9 czerwca 1886 roku rząd Bawarii dojrzał do decyzji o pozbyciu się króla udowadniając mu chorobę psychiczną. Ludwik przebywał w swej sypialni w Neuschwanstein, gdzie zastali go strażnicy w towarzystwie komisji lekarskiej oraz psychologów. Pojmano władcę i zmuszono go do podpisania aktu abdykacji. W trzy dni po całym zdarzeniu ciało Ludwika II znaleziono w jeziorze Starnberg niedaleko zamku Berg, w którym go umieszczono.
No jak dla mnie to jaki by ten king nie był szalony czy zły, to miał swoją wizję i ideę, ponadto pozostawił im maszynkę do robienia pieniędzy. Przy takiej ilości turystów, w tym z krajów wschodniej Azji: Japonia, Chiny, Korea, Tajlandia to jest kura znosząca złote jaja.
W środku nie wolno robić zdjęć. Zwiedzanie wygląda w ten sposób, że wchodzi się ze słuchawką do komnaty, włącza się głos i się słucha o tym co się znajduje w środku, można się porozglądać i popodziwiać bo jest co.
Problem jest jeden, iż wycieczka po tym zamku przypomina nieco przegon bydła. Niewiele się zapamiętuje z powodu szybkości zwiedzania (całość około 40 minut) jak i formy zwiedzania (odsłuchiwanie głosu przewodnika). Jednak inaczej tego zrobić nie mogli, jeśli to ma się zachować w jednym kawałku (znaczy zamek). Turyści mają to do siebie, że zadeptują i zadotykowują wszystko na śmierć, szczególnie ci z południa (byliśmy świadkami żenujących zachowań Włochów i jakichś Arabów). Polaków spotkaliśmy bardzo niewielu, poza tym to cały świat (Europa, Azja, Ameryka), nieco pogadałem z ludźmi. Najśmieszniejsze klimaty to wycieczki z Chin, chyba zakładowe, bo ci ludzie wyglądają tak samo, mają nawet tak samo tandetne aparaty fotograficzne ;-D
Zakupy. Można kupić wiele klamotów dla turystów, mnóstwo rzeczy z wizerunkiem Ludwika II. Ceny jak ceny, jadło jest drogie, ale całkiem dobre, na pewno lepsze od tego czym karmią w UK w miejscach występowania turystów w dużym zagęszczeniu.