Wysiadka z promu, Anglia wita typowo i zwyczajnie, smuta jak cholera.
Podsumowanie wycieczki:
1. Zyski:
a - zobaczyliśmy fajne miejsce, pobudzające wyobraźnie i apetyt na życie, chcemy wrócić za rok na dłużej. :-)
b - wypiliśmy przeszło 20 piw ;-)
c - widzieliśmy ciekawe miejsca, spotkaliśmy miłych ludzi, ujrzeliśmy stwory nieznane w naszym świecie. :-)
d - hotelowym śniadaniem można było się najeść :-)
e - widoki radowały oko ;-)
f - sto innych powodów, dla których to był udany wyjazd ;-)
Aha - żaden z nas nie utonął w jakimś morzu albo dziurze, żaden z nas nie zleciał ze skały, żaden z nas nie został porwany przez złych Al-Kaidów, żaden z nas nie otrzymał orderu od gołębia lub mewy itp. - to oznacza, iż przeszliśmy ten etap życia całkowicie bezkolizyjnie i bezkonfliktowo. :-) To duży sukces. ;-)
Straty:
a - w Liverpoolu jeszcze przed wejściem na prom zostawiłem parasol na ławce w centrum miasta jak siedliśmy na pogaduchę. To wpłynęło znacząco na mój nastrój podczas deszczu, ale z drugiej strony dodało naszym dokonaniom heroizmu. W sumie zysk ;-) Ktoś wziął sobie ten parasol więc ma zysk, bo w Liverpoolu pada bez przerwy.
Brak strat :)