Geoblog.pl    marcin954    Podróże    Angielskie impresje rodowitego Szczecinianina z Manchesteru :P    Whitby Gothic Weekend - miasto kapitana-odkrywcy Jamesa Cooka i demonicznego wampira Draculi :-)
Zwiń mapę
2009
31
paź

Whitby Gothic Weekend - miasto kapitana-odkrywcy Jamesa Cooka i demonicznego wampira Draculi :-)

 
Wielka Brytania
Wielka Brytania, Whitby
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1454 km
 
Pomysł wyjazdu do Whitby i wzięcia udziału w Whitby Gothic Weekend wyszedł ot tak z niczego, ze zwykłej pogadanki w piątek po południu. Kumpel w pracy - Danny, odchodzi od nas i myśleliśmy o jakimś małym wyjeździe. No i ktoś nam doradził Whitby Gothic Weekend jako sposób spędzenia czasu i na pożegnalna imprezę Danny'ego. miała jeszcze jechać Kate, ale jej coś wypadło...

Pojechaliśmy w cztery osoby: Danny i jego dziewczyna Joan, Mike i ja. Do Whitby ja prowadziłem Mikowego gruchota, ponieważ on sam mnie do tego namaścił, wyznaczając mi to jakże zaszczytne zadanie. O rezygnacji z wyjazdu z powodu jego drobnej niedyspozycji nie było mowy :-D Wyjechaliśmy około 1, do Whitby dotarliśmy krótko po trzeciej. Z Manchesteru jedzie się tam dość prosto - walimy na Leeds, potem na York a następnie na Scarborough. Finalnie odbijamy na Whitby, wszędzie są kierunkowskazy i nie trzeba GPSa. Furaka zostawiliśmy na parkingu - koszt jakieś 2 funty za godzinę czy coś w ten deseń, po czym ruszyliśmy w tango ;-)

Krótko czym jest Whitby Gothic Weekend. Jest to imprezka cykliczna, dwa razy do roku, kiedy to zjeżdżają się różne świry - fani muzyki gotyckiej, ale też utworu literackiego Brama Stokera pt. Dracula i rzeczy pokrewnych. Przebierańców cała masa a do tego tegoroczna jesienna edycja imprezy zbiegła się z Halloween. Można więc było spotkać odjechanych gothów o strojach bardzo dziwnych jak i ludzi nawiązujących strojem do czasów akcji powieści o Draculi lub do czasów kapitana Jamesa Cooka. Tak ubranych ludzi widywało się obok tych wszystkich odzianych w śmieszne stroje na Halloween. Osoby ubrane w stylu retro prezentowały się jak aktorzy z filmów kostiumowych. Do tego swoistego miszmaszu dochodziło sporo osób odzianych po trochu z każdego stylu np. ktoś nałożył strój nawiązujący do XIX wiecznej mody i do tego elegancki skórzany płaszcz. Niektóre dzieciaki były fajnie poprzebierane, ale tu należy nadmienić, iż dzieci nie było tam zbyt dużo, to raczej impreza dla dorosłych. Byli też tacy, którym się bajki pomyliły jak Lord Vader z ekipą szturmowców (ci nam się spodobali) czy święci mikołaje w kostiumach z Asdy (ci nam się nie spodobali).

Turystów narodowości wszelakich było tam takie zatrzęsienie, iż nie było mowy o poruszaniu się szybkim krokiem - Polaków całkowity brak, nie spotkałem nikogo z naszych. Fala turystów przelewała się przez miasto w takiej masie, iż policja musiała sterować ruchem przez most. Na tej imprezie odbywają się koncerty różnych grup grających muzykę gotycką, my jednak po pobieżnym odsłuchaniu repertuaru jednej z nich nie dążyliśmy do zapoznawania się z kolejnymi. Jednak kompania to sami starzy metale i hardcorowcy. ;-)

My też się poprzebieraliśmy na ile się dało radę przebrać. Danny wyszedł najlepiej, bo wykombinował skądś strój z XIX wieku, brakowało mu jedynie laski jakie dżentelmeni nosili, Joan po dopracowaniu makijażu wyszła jak prawdziwa czarownica, Mike się w zasadzie nie przebierał, bo mu się nie chciało. Co do mojego stroju, to Joan pożyczyła czarny garnitur do białej koszuli i czarnego krawata (nie znoszę muszek itp.), a na wierzch założyłem swój czarny skórzany płaszcz. Wyszło, że w zasadzie tylko Danny i Joan obrobili należycie zadanie domowe, ja tak na 3+ :P Bawiliśmy się wszyscy dobrze mimo pewnych braków w garderobie oraz pogarszającego się stanu umysłów męskiej części ekipy spowodowanego wzrostem stężenia alkoholu w naszych żyłach. Dracula by się chyba nami nie pożywił :P

Atrakcje. Sporo tego tam jest i zależy co kto lubi. Puby - cała masa, odwiedziliśmy kilka z nich w celach kulinarnych :-) Najważniejszy w mojej subiektywnej opinii to Magpie Cafe przy ulicy Pier Road.

Pierwszą atrakcją była replika XVIII wiecznego okrętu wojennego The Grant Turk. Statek nie jest za wielki, ale daje wyobrażenie jak wówczas wyglądały podróże morskie, w tym te oceaniczne. Wygląda na dość mały i niepozorny, ale ma jakiejś 46 metrów długości, chociaż jak to ujął Danny, "na morzu był mały i niepozorny wobec ogromu wody", zgodziłem się z nim. Statek można pooglądać za 4 funty od osoby.

Dalej przy Pier Road znajduje się jedna z fajniejszych atrakcji Whitby http://www.draculaexperience.co.uk/ czyli muzeum wampira Draculi, bohatera powieści Brama Stokera. To właśnie w Whitby według autora Dracula zszedł z pokładu statku na angielską ziemię. Wejście 2,5 funta, już dźwięki przy samym wejściu dają do zrozumienia, że to będzie poważna wizyta :-) Komunikat "Don't touch any model, nobody will touch you!" wypowiedziany grobowym głosem wprowadza w nastrój grozy. Wędruje się po ciemku, w zasadzie po omacku, wąskim korytarzem a po drodze napotyka się na poszczególne sceny z książki (nie z filmów!!!). Wędrówce towarzyszą dźwięki, naprawdę wprowadzające nastrój grozy oraz skąpe oświetlenie, najczęściej w odcieniach czerwieni. Pod koniec będzie miejsce gdzie nieźle wystraszy nas przyjemniaczek w masce wampira wyskakując z dziury i robiąc łeeeh, no z nami mu się to w pełni udało ;-) Ostatnie scena jak Drakula wstaje z trumny jest naprawdę niezła i warta zapamiętania :P W Dracula Experience dzięki grze świateł i dźwięków, oraz modele i wąski korytarz powodują, że człowiek czuje się nieco zagubiony. Wychodzimy gdzieś na innej ulicy tuż obok wejścia do baru, także można poczuć coś w rodzaju ulgi, że ludzie chodzą dookoła, nic się stało itp. Zupełnie jak na filmach, nieźle im to wyszło.

Captain Cook Memorial Museum Whitby. Aby tam dotrzeć trzeba przejść przez most i patrzeć na drogowskazy. Wstęp 4 funty i 4 piętra do oglądania. Nie jest to szałowe miejsce i raczej przeznaczone dla tych, którzy interesują się odkryciami geograficznymi, żeglarstwem itp., czyli dla mnie i Danny'ego. W poszczególnych pokojach są eksponaty dotyczące jakiegoś określonego aspektu działalności Jamesa Cooka, np., badań astronomicznych, nawigacji, kartografii itp. Kapitan Cook odbył w XVIII wieku trzy podróże w dalekie regiony świata , odkrywając między innymi Australię, Nową Zelandię, Tasmanię oraz kilka wysp opodal wybrzeży Antarktydy, poszukiwał także północnego przejścia z Pacyfiku na Atlantyk sporządzając dokładne mapy wybrzeży Kanady. Łącznie odbył trzy wyprawy w czasie których dzięki swym osiągnięciom położył pod późniejszą dominację morską Anglii i co za tym idzie narodziny Imperium Brytyjskiego. Na wejściu dostajemy mały przewodnik.

Whitby Abbey czyli opactwo w Whitby. Zostało założone w VII wieku przez ówczesnego anglosaskiego króla Northumberlandii - Oswy. Opactwo porzucono po ataku Wikingów w IX wieku, później bo pod koniec XI stulecia klasztor został odnowiony ponownie stając się siedzibą mnichów. Porzucono go ostatecznie za czasów panowania króla Henryka VIII w 1540. W czasie panowania tego króla rozwiązano mnóstwo klasztorów na wyspach brytyjskich. Do Whitby Abbey dotarliśmy już pod wieczór jak się ciemno robiło, więc nie mogliśmy podejść do ruin z bliska. Aby się tam dostać trzeba maszerować w górę schodkami, po tym marszu u niektórych uczestników wycieczki wystąpiły wyraźne objawy braków kondycyjnych połączone z brakiem woli walki, udało się jednak owe słabości przezwyciężyć :D W kilku miejscach umieszczono informację odnośnie ilości schodków koniecznych do pokonania aby znaleźć się na górze, w którymś miejscu była liczba 199 :P Obok ruin klasztoru znajduje się cmentarz i kościół. Cmentarz jest typowym angielskim cmentarzem z identycznymi nagrobkami, po którym w dodatku spacerują sobie turyści. Całość znajduje się na klifie tuż przy brzegu morza. Sceneria filmowa, szczególnie jak się patrzyło na pary w czarnych strojach z ubiegłego stulecia spacerujące po alejkach.

No koniec poszliśmy na molo, już po ciemku pooddychać zapachem wody Morza Północnego - był odpływ bo woda się cofała. Następnie przeszliśmy pod pomnik Jamesa Cooka. Widok stamtąd musi niezły za dnia - pomnik nie ma imponujących rozmiarów, lecz usytuowano go w takim miejscu, z którego widok rozciąga się na wiele kilometrów. Miasteczko jest ciasno zbudowane i automatycznie przyszło mi na myśl, że Bram Stoker bywając w Whitby nie bez powodu wybrał je jako miejsce akcji swej powieści. Wąskie i ciemne uliczki, przejścia i schody małego miasteczka to idealne miejsce dla akcji powieści grozy jaką jest niewątpliwie jest powieść o wampirze Draculi :-P

Dużą część czasu spędziliśmy na wędrówkach po pubach i sklepach, szczególnie po nastaniu ciemności. Ja nic nie kupowałem, nauczony doświadczeniem, ze koszulka za siedem funtów z fajnym smokiem na pewno siedmiu prań nie wytrzyma ;-)

Wyjechaliśmy około 22, Joan za kółkiem, także Mike sobie swojego własnego gruchotka nie poprowadził. :-)

Wyjazd uważam za bardzo udany. Chyba najciekawsza moja wycieczka w UK.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Dorota
Dorota - 2011-08-28 19:41
Sceneria niczym z filmu :)) Obowiązkowo trzeba zobaczyć takie miejsce :) Super opis, dzięki!
 
Kasia
Kasia - 2012-08-11 17:30
Melduje poslusznie ze inni Polacy tez byli :-)))
 
 
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 174 wpisy174 59 komentarzy59 1215 zdjęć1215 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
23.03.2018 - 26.03.2018
 
 
20.09.2016 - 23.09.2016