W Llandudnie nie powinno być problemu z zaparkowaniem samochodu w centrum miasta. My znaleźliśmy miejsce bardzo szybko i co szczególnie było miłe - parkowanie za darmo następnie po krótkim zorientowaniu się gdzie dokładnie jesteśmy poszliśmy w trasę. Miasto jest czyste co każdemu mieszkańcowi Anglii od razu rzuca się w oczy. Będąc tutaj podziwiamy okoliczne wzgórza i niespotykaną w Anglii czystość. Pojechałem tam z dwójką znajomych.
Pierwsze kroki skierowaliśmy na promenadę od strony północno-wschodniej (Llandudno ma dwie plaże, druga jest od południowo - zachodniej strony). Ptaszory czyli mewy srebrzyste są imponujących rozmiarów i podobno nienażarte, więc trzeba uważać na jedzenie. Poziom wody w morzu wskazywał wówczas na przypływ, ponieważ woda sięgała niemal do szczytu muru przy promenadzie. Warto popatrzeć sobie na budynki i porobić zdjęcia, z czego żeśmy w Krzyśkiem skorzystali. Miasto przedstawia się całkiem schludnie, do tego te palmy przed hotelami. Idąc wzdłuż promenady dotarliśmy do molo. Nie jest ono podniecająco długie, ale można sobie pójść do końca i porobić nieco fajnych zdjęć. Później po zejściu z mola skręciliśmy w prawo, minęliśmy ostatni hotel i idąc cały czas drogą dotarliśmy do oznaczeń, że przed nami półwysep Great Orme/Y Gogarth.