Aby dojechać z Innsbrucku na szczyt Hafelekarspitze nie potrzeba wielkiej filozofii. My zrobiliśmy tak: podszedłem gdzieś do jakieś miłej pani w sklepie z pierdołami dla turystów i zapytałem owej pani mieszaniną angielskiego i niemieckiego jak tam dotrzeć - pani mi powiedziała aby pójść na stację takiej kolejki górskiej i tam już damy sobie radę. Znaleźliśmy ową kolejkę, kupiliśmy za bodajże 26 euro od osoby. Sama kolejka bardzo nowoczesna, cały mechanizm jak się wsiada działa niczym maszyny przeszłości z filmów s-f. W czasie jazdy kolejka wspina się do góry i zaskoczenie - wagoniki mają niezależne zawieszenie i całość przypomina robaka wspinającego się do góry, nie ma żadnego odchylenia w tył czy bujania. Każdy wagonik jest na innym poziomie. Inżynierowie tej zabawki odwalili kawał roboty, bo to jest całkiem fajna zabawa jechać tak góry :-) Prędkość: PKP razy 1, ale komfort jazdy myślę PKP razy kilka. Kolejka pewnie powstała w związku ze sportami zimowymi w Innsbrucku. Świetna sprawa.
Kolejka wiezie ludzi uprawiających zjazdy rowerowe i innych amatorów sportów ekstremalnych. No i nas. Pierwsza przesiadka to Hungerburg. Tu na wysokości ponad 800 metrów metrów nad poziomem morza przesiadamy się do kolejki linowej. Kolejka linowa nazywa się Innsbrucker Nordkettenbahnen i jest tak samo wygodna jak na Tegelbergu. Wsiadamy i jesteśmy mile zdziwieni jak szybko w Innsbrucku można się dostać w wysokie góry wprost z miasta. Przesiadamy się do drugiej kolejki na wysokości około 1900 metrów nad poziomem morza. Stacja docelowa leży na wysokości 2256 metrów nad poziomem morza. Dało się odczuć różnicę temperatur i ciśnienia, my jednak nie zastanawialiśmy nad tego typu sprawami tylko ruszyliśmy nieco wyżej. Hafelekarspitze ma wysokość 2334 metrów nad poziomem morza. Byliśmy naprawdę pod wrażeniem, że udało nam się w około 35-40 minut dostać z centrum miasta do wysokogórskiej strefy, gdzie żyją jedynie kozice i świstaki, znacznie powyżej granicy lasu.
Co widać z góry? Ano fajne rzeczy widać. Widać całą dolinę rzeki Inn wraz z Innsbruckiem jak i sąsiednie doliny, góry są bardzo strome i to wyraźnie widać z wysokości przeszło 1500 metrów ponad poziomem doliny. w stronę północna widać Alpy niemieckie, czyli tę niższą ich partię, ale widok jest fascynujący. W stronę południową, ponad doliną rzeki Inn będzie widać najwyższą partię Alp, główne ich pasmo leżące na granicy włosko - austriackiej. Widoczna jest także droga w stronę przełęczy Brenner - przez wieki była to główna przełęcz jakiej używano w podróżach między Niemcami a Włochami. Dowiedziałem się nieco od jednego człowieka spotkanego na szczycie, posiedzieliśmy, pogadaliśmy i nieco już zmęczeni postanowiliśmy wrócić do miasta.
Wracając do Schwangau stwierdzamy, że Austria jest ciekawym krajem. Dowiedzieliśmy się, że śnieg tam leży prawie pół roku, ale nie ma mowy o tym, że połowa miejscowości jest odcięta od świata. Mają tam taką technologię, iż mimo metrowych zwałów śniegu, drogi są czarne. W Polsce można by tylko o czymś takim pomarzyć nie mówiąc już o Anglii, gdzie zamykają lotniska jak parę centymetrów śniegu spadnie. No i nic już nie jeździ, paraliż całkowity. Jednak to warunki determinują umiejętność radzenia sobie.