W czasie naszego wyjazdu nie mieliśmy problemów ze wstawaniem mimo spożywanego piwa w nieprzepisowych ilościach. Ćwir za oknem dawał znać, że żyje mu się dobrze już od wczesnego ranka. Świergotał i świergotał więc o ósmej już dawno nie spaliśmy gotowi na spożycie śniadania przygotowywanego przez June i dziadka donosiciela.
Trzeciego dnia czyli w sobotę z rana jedziemy do Muzeum Manx Heritage w Douglas, tego dnia mamy napięty grafik. Zawierało się w nim odwiedzenie Douglas, Laxey i wjazd na Snaefell, pogoda i pewne drobne fakty, które nam umknęły zadecydowały o zmianach planów. W torbie Pawła tradycyjnie spoczęło piwo, ja tradycyjnie latałem z aparatem.
Samo Douglas nie jest jakieś bóg wie jak zabytkowe, ale jest tam przyjemnie i człowiek nie ma poczucie przytłoczenia czy zażenowania z powodu syfu na ulicach czy cen sięgających niebios. Naszym pierwszy celem było popatrzenie sobie na Tower of Refuge - małą zamkowato-podobną budowlę wybudowaną na skałach naprzeciwko portu i blisko terminalu promowego. Naprawdę magicznie to wygląda - musieliśmy czekać na odpływ do godziny 16 aby spróbować wejść tam suchą stopą.
Muzeum Manx Heritage dotyczy generalnie dziedzictwa wyspy więc mamy tam prezentację modeli motocykli z różnych epok, których używano w czasie TT Races na przestrzeni przeszło 100 lat. Jest tam część wystawy dotycząca czasów panowania Wikingów na wyspie - jeden gość nas rozbawił wskazując na rekonstrukcję twarzy jakiegoś Wikinga wyglądającego na takiego co w szachach się gubi i mówiąc, że to Wayne Rooney. Inna część wystawy to zwierzaki zamieszkujące wyspę i tu była niezła zabawa. Zobaczyliśmy tego barana z czterema rogami - Manx Loaghtan, który wydał nam się ucieleśnieniem demona z kozim łbem niczym z rytuału czarnej magii albo też mutanta z napromieniowanych obszarów Kazachstanu. Rogi tworzą dwie odrębne pary i wyglądają na niedopasowane do siebie nawzajem - było to kolejne stworzenie nieznane w naszym kraju ;-P. Do tego jeszcze kruk w postawie rodem z horroru, borsuk i kuna z wyszczerzonymi zębami. No i oczywiście kot bez ogona, ale my woleliśmy żywego. Muzeum jest interaktywne.
Po wizycie w Manx Heritage Museum poszliśmy znaleźć Jubilee clock z drugiej połowy XIX wieku. To były zegary stawiane na całym obszarze Imperium Brytyjskiego w czasach jego świetności. Zegar prezentuje się całkowicie zwyczajnie. Pochodziliśmy chwilę po mieście kupując coś do jedzenia i wsiedliśmy w autobus numer 3 na promenadzie aby dojechać do Laxey.