Geoblog.pl    marcin954    Podróże    Wyspa Man tam i wszerz. :-) Isle of Man across and breadth    Port Erin - wędrówka w deszczu na klif Bradda Head ku wieży Milner's Tower.
Zwiń mapę
2010
09
lip

Port Erin - wędrówka w deszczu na klif Bradda Head ku wieży Milner's Tower.

 
Wyspa Man
Wyspa Man, Port Erin
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 220 km
 
Do Port Erin (Manx: Purt Çhiarn) dojechaliśmy tym samym autobusem, daleko nie było. To miasteczko jest typowym letniskiem, co widać jak się dojdzie do promenady, która jest długa i przypomina promenadę z Douglas. W samym mieście nie mieliśmy planów zwiedzać cokolwiek, lecz chcieliśmy dostać się z niego do Cregneash (Manx: Creneash), gdzie znajduje się wioska-skansen dostępna cały rok. Od miejscowego chłopaka dowiedzieliśmy się, iż idzie się tam dość długo... No nic komu w drogę temu czas. Ruszyliśmy we wskazanym kierunku, troszkę się gubiąc w wąskich uliczkach. Jednak mój entuzjazm dość szybko zgasł z powodu siąpiącego deszczu, więc zdecydowaliśmy się zawrócić i pójść w przeciwnym kierunku na klif uwieńczony wieżą na szczycie. Ten klif nazywa się Bradda Head i wznosi się na 116 metrów wysokości ponad poziom morza. Na jego szczycie wybudowano kamiennę wieżę o nazwie Milner's Tower. Przeszliśmy promenadę idąc wzdłuż plaży, nie przydarzyło nam się nic smutnego i po otrzymaniu wskazówek od jakiejś miłej pani ruszyliśmy ku nowej przygodzie. Ja byłem marudny, jak zawsze gdy deszcz kapie mi na łeb.

Aby dojść do Bradda Head trzeba pójść spory kawałek od miasta - najpierw idzie się przez coś w rodzaju zieleńca lub parku, gdzie rośnie masa ciekawych roślinek i żyją sobie ptaszki, też masowo. My lubimy i roślinki i ptaszki, ale jeszcze bardziej lubimy piwo, które spoczywało w Pawłowej torbie a plan był taki aby je spożyć w odpowiednim do tego miejscu czyli na wieży na szczycie tego klifu. Są dwie ścieżki do wyboru, my wybraliśmy tę wiodącą wyżej, co się opłaciło - widok na zatokę, Morze Irlandzkie i małą wysepkę Calf of Man całkiem niezły. Szpeciła nam go bardzo istotnie nędzna pogoda i niebo w kolorze pudełka po butach. Idąc nie zaleca się szaleństw - nie ma barierek jak w Anglii, więc łatwo się majtnąć w dół i wylądować na skałach kilkadziesiąt metrów poniżej lub w morzu i finalnie na skałach podmorskich - na jedno wychodzi, tylko w pierwszym przypadku będzie słychać chrupot łamanych kości i krótki wrzask, w drugim przypadku efekty dźwiękowe upadku będą dość mocno zubożone. Ścieżka nie prowadzi do samej wieży, potem idzie się praktycznie po skałkach, ale jest tam coś w rodzaju takiej wydeptanej ścieżki, da się iść bez większych problemów. Tym razem nie mieliśmy takich problemów jak w Peel przy podejściu do Corrin's Tower - zaprawa i brak wiatru działały na naszą korzyść. Na niekorzyść działało pragnienie.

Milner's Tower z daleka niczym nie różni się od Corrin's Tower, z bliska widac już inny kształt. My jednak dzięki swemu sprytowi znaleźliśmy jeden ważny detal odróżniający te dwie wieże - otóż do tej wieży można wejść. Na własną odpowiedzialność jak to ktoś mądry zaznaczył. Dla nas oznaczało to jedno i to samo - można wejść i my to na pewno zrobimy. Weszliśmy na szczyt wieży po ciasnych stopniach, Paweł wyjął z torby złotawo-magiczny napój bogów, mnie oczy już wyłaziły z orbit od czekania na tę chwilę, jemu zresztą też. Spożyliśmy zasłużone piwo, po czym zeszliśmy na dół kontynuować kontemplowanie okolicy oraz wysepki Calf of Man, na której mieszkają ptaszki, dla których stworzono tam rezerwat. Wieżę Milner's Tower zbudowali mieszkańcy Port Erin w 1871 roku w honorze dla Williama Milnera, specjalisty od spraw bezpieczeństwa z Liverpoolu. Wieża kształtem przypomina nieco wieżę z celami jakie stawiano w średniowieczu a podle legendy wybudowana ją w sekrecie, ale wiadomo, iż sam William Milner wyłożył dużą sumę pieniędzy na jej powstanie. Wysokość wieży - kilkanaście metrów - my dajemy przeszło 12, wyraźnie widać ją z dużej odległości a stopni do pokonania było około 40 (liczyłem). Zanim ruszyliśmy w drogę powrotną Paweł poświęcił klif (jak to zrobił to może sam powie :P), pogadaliśmy chwilę że jest fajnie i wróciliśmy do Port Erin idąc tym razem niższą ścieżką.

Z Port Erin wróciliśmy do Douglas i finalnie do Peel spożyć wieczorną porcję piwa i posnuć spiski przeciwko innych graczom RPG. Jako ciekawostkę dodam, iż autobusy do Castletown i Port Erin jadą obok lotniska ;-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 174 wpisy174 59 komentarzy59 1215 zdjęć1215 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
23.03.2018 - 26.03.2018
 
 
20.09.2016 - 23.09.2016