Do Castletown ((Manx: Balley Chashtal) dotarliśmy autobusem nr 1 jadąc z Peel przez Douglas. W tym miasteczku naszym głównym celem był Zamek Rushen. Zamek ten podobnie jak Zamek Peel zbudowano przy morzu, lecz ma on zupełnie inny wygląd od poprzedniego, bowiem w przeciwieństwie do tamtego nie jest ruiną. Budowę tego niewielkiego zamku rozpoczęto w XIII wieku za czasów Magnusa III, wikińskiego króla wyspy Man. Kolejni władcy rozbudowywali zamek, ale nie zmieniali jego bryły, także jest to jeden z nielicznych średniowiecznych zamków zachowanych w oryginalnej postaci do współczesności. Zamek Rushen zwiedziliśmy cały, od piwnic po zamkowe wieże - jest ciasny i dość mały ale jest co oglądać. Jest to typowy przykład średniowiecznej architektury militarnej - zamek posiada podwójne metalowe kraty, które mogły skutecznie więzić napastników, do których obrońcy mogli szyć z łuków. Zewnętrzne mury wznoszą się na przeszło 7 metrów i mają grubość przeszło 2 metrów. Na bocznej ścianie zamku od zewnątrz można dostrzec nadal działający zegar z XVI wieku podarowany wyspiarzom przez angielską królową Elżbietę I w 1597 roku. Zamek posiada wewnątrz ciekawą interaktywną ekspozycję i co muszę przyznać Manxom - informacje dla turystów są porządnie przygotowane w każdym obiekcie bedącym obiektem zainteresowania turystów.
Z zamku wyszliśmy do miasta chcąc wsiąść w autobus do Port Erin, minęliśmy The Old House of Keys czyli dawną siedzibę Tynwaldu - miejscowego parlamentu mającego tysiącletnią tradycję. Niestety było zamknięte i nie dało się wejść do środka. Douglas przejęło funkcję stolicy od Castletown w 1874 kiedy to parlament przeniósł do ówczesnej stolicy wyspy. Castletown jest stylowym miasteczkiem, nieco podobnym do Peel zarówno pod względem architektury jak i wielkości.
Następnie udaliśmy się do Port Erin