Ponieważ różne inne plany nam się posypały z powodu odległości i paru innych spraw, musieliśmy znaleźć zastępstwo, byle by owo zastępstwo nie leżało za daleko i aby było tam warto jechać. Padło na Innsbruck bo okazał się ciekawy, położony w górach i stosunkowo niedaleko. Jadąc do Austrii należy być świadomym faktu, iż w tym kraju na autostradach obowiązują winietki - 8 euro za 10 dni (śmieszna cena w porównaniu z polskimi opłatami za pseudoautostradę z Katowic do Krakowa.) Jazdy autostradą da się jednak uniknąć, ponieważ równolegle do autostrady prowadzi droga lokalna, bardzo dobrej jakości i równa jak stół (podobnie jak wszystkie inne w tym regionie). Jedziemy na Reutte, potem od wioski do wioski według mapy.
Po drodze podziwiamy góry i krętość tutejszych dróg, nowoczesne tunele itp. Zauważamy także dwa zamki po drodze, jeden z nich zwiedzimy następnego dnia. Wjeżdżamy do Innsbrucku, miasto leży między górami w długiej kotlinie śródgórskiej. Mimo że Innsbruck jest dość niewielki - 120 tysięcy mieszkańców, zdaje się wyglądać na znacznie większe miasto. Zasługą pewnie jest fakt, iż to właśnie miasto gościło dwie olimpiady zimowe: w 1964 i w 1976 roku, oraz szereg innych imprez sportowych. Tutaj znajduje się sławna skocznia narciarska Bergisel - najdłuższe skoki na niej oddali Adam Małysz i Daniel Forfang - po 136 metrów.
W Innsbrucku jest co zwiedzać, my zobaczyliśmy od zewnątrz zamek Hofburg, Goldenes Dachl oraz katedrę. Bardziej aktywne zwiedzanie to było wejście na górę Stadttürm, gdzie zrobiłem zdjęcia panoram miasta i otaczających je gór. Zwiedzaliśmy sobie dalej stare miasto i zachodziliśmy do sklepów (Svarovski, Benetton). Innsbruck jest stolicą Tyrolu, więc roiło się tam od miśków w tyrolskim stylu, i tym podobnych klamotów. Ania zgodnie ze swoim starym zwyczajem nabyła jednego, ja zgodnie ze swoim starym zwyczajem kupiłem tylko pocztówki i żadnych pamiątkowych klamotów bo potem to wszystko na allegro trafia. Tak łaziliśmy, łaziliśmy aż wpadłem na pomysł, że można się udać kolejką na szczyt jednej z pobliskich gór.
Dowiedziałem się jak trafić na szczyt góry Hafelekarspitze, trudne to nie było, ale dość kosztowne - 26 euro od głowy za wjazd na wysokość przeszło 2200 metrów nad poziomem morza. Różnica wysokości w Innsbrucku - na szczyt Hafelekarspitze jest dużo większa aniżeli w przypadku Füssen i Tegelbergu. Innsbruck leży niżej nad poziomem morza od Füssen a Hafelekarspitze jest wyższy od Tegelbergu.